Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skoki narciarskie nad morzem. Gdy saperzy pomagali w budowie sopockiej krokwi

Grażyna Antoniewicz
Grażyna Antoniewicz
Po wojnie Trójmiasto było narciarską potęgą, a w Sopocie zaczęto nawet budować skocznię, na stoku Łysej Góry, wznoszącej się nad kurortem na 110 metrów. O tamtych dniach przypomina kronika sekcji narciarskiej Budowlani Gdańsk - założona w 1952 i prowadzona do 1956 roku.

Oglądam ją z przyjemnością, bo to moja młodość - opowiada Maria Zieniawa (z domu Ćwierz). - Mój tata w 1950 roku przyjechał do pracy na Wybrzeże, a gdy dostał mieszkanie w Sopocie, ściągnął z Rabki całą rodzinę. Starsi bracia zaczęli tu studiować i jeździć na nartach.

Po wojnie z południa Polski napłynęło do Sopotu wielu młodych ludzi, byli wśród nich też narciarze.

Nasza Szwajcaria Kaszubska i Dolina Radości to są piękne tereny, idealne dla uprawiania narciarstwa biegowego - dodaje pani Maria. - Pamiętam zawody o Puchar Nizin w Dolinie Radości, zjechali wtedy narciarze z całej Polski (oprócz tych z Zakopanego).

ZOBACZ TAKŻE: Zamarzający Bałtyk, oblodzone miasta. Kiedyś to były zimy! Zobacz archiwalne zdjęcia!

Maryśka, starujesz

W Sopocie za Łysą Górą była skocznia i tor saneczkowy.

- Dawniej były prawdziwe zimy, był śnieg, mróz i świetne warunki do uprawiania narciarstwa - wspomina Maria Zieniawa. - Miałam niecałe 15 lat, gdy pierwszy raz wystartowałam. Pewnego dnia brat powiedział: Maryśka, weźmiesz udział w zawodach - bo z kolegą wymyślili, że wystartuję. Całą noc gotowali smary, wysmarowali mi narty, wzięli na Łysą Górę i kazali zjechać. Następnego dnia powiedzieli, że mam startować. Bałam się, ale oczywiście ambicja wzięła górę. Jak zjeżdżałam, to tylko krzyczałam, żeby zejść mi z drogi, bo te moje narty tak szybko jechały, że nie byłam w stanie się zatrzymać. Na tym torze saneczkowym prułam jak nie wiem, chociaż nie byłam mistrzynią. Wcześniej w Rabce trochę jeździłam, jak udało mi się podkraść braciom narty.

ZOBACZ TAKŻE: Sopot. „Wielka Gwiazda” – Grosser Stern. Restauracja, która już nie istnieje

Fińskie kijki

Marysia Ćwierz zajęła drugie miejsce na tych zawodach.

- Kierownictwo od razu wysłało mnie na obóz narciarski, a potem na Mistrzostwa Polski w Bierutowicach. Pamiętam, że traktowano mnie tam lekceważąco.

- O, z Gdańska przyjechała, znad morza, pewnie słabo jeździ. Jednak musiałam zająć dobre miejsce, bo od razu zostałam włączona do sztafety, a to już było wyróżnienie. Potem coraz lepiej mi szło. Dostałam nawet jakieś jakieś fińskie kijki, byłam wtedy taka szczęśliwa, że prawie z nimi spałam - opowiada.

CZYTAJ TAKŻE: Sopot na starych zdjęciach! Niesamowita podróż w czasie

Marysia razem z braćmi należała do sekcji narciarskiej Budowlani Gdańsk przy Miastoprojekcie, która liczyła stu członków i odnosiła sukcesy (byli w niej biegacze, skoczkowie i zjazdowcy).

110 metrów nad poziomem morza

Kiedy w 1955 roku narodził się pomysł zbudowania skoczni narciarskiej i toru slalomowego w Sopocie, prasa i władze odniosły się do pomysłu entuzjastycznie. Oglądamy karty kroniki. „Dziennik Bałtycki” pisze: Ku wielkiej radości narciarzy i przy ich współudziale buduje się sopocka Krokiew. Już może tej zimy zobaczymy na sopockiej skoczni Marusarza skaczącego ponad 50 metrów”.

Czytelnicy dowiadują się, że kilkadziesiąt metrów na północ od stadionu Sparty w Sopocie jest piękny północny stok wznoszący się ponad 110 metrów nad poziom morza. Na nim narciarze Budowlanych postanowili wybudować według projektu inżynierów Wasylkiewicza i Kuleszy skocznię, na której będzie można wykonywać skoki do 55 metrów. Będzie to stok ze sztucznym rozbiegiem, z trybunami dla widzów, wieżą dla sędziów i elektrycznym oświetleniem. Obok miał powstać stok slalomowy na 40 bramek, a na stadionie duże lodowisko.

CZYTAJ TAKŻE: To była biała apokalipsa! Zima stulecia rozpoczęła się w Sylwestra 1978 roku

25 października 1955 roku „Dziennik Bałtycki” pisał: „Saperzy pomagają narciarzom w budowie sopockiej Krokwi... Kilkukilogramowy ładunek trotylu, trochę hałasu i pieniek sam wyskakuje z ziemi. W ten sposób zrobili więcej niż narciarze przez dwa tygodnie”.

Wielkie fiasko

- Szum był wielki, wszyscy cieszyli się, że powstanie duża skocznia z widokiem na morze - wspomina Maria Zieniawa. - Pracowaliśmy tam społecznie, z entuzjazmem karczowaliśmy teren. Niestety, kiedy przyszły jesienne słoty, grunt zaczął się obsuwać, a błoto zalewać stadion. Tak wiele pracy zmarnowano. Przygotowany w części rozbieg został rozmyty przez wodę.
Wobec fiaska ambitnych zamiarów (brak kredytów, trudności terenowe) - budowy zaniechano.

Wiele amatorskich skoczni

Po wojnie Gdańsk sportem zimowym stał, była skocznia w Gdańsku w Dolinie Samborowo i w Dolinie Radości. Powstawało też wiele amatorskich skoczni, niewielkich, 5 czy 10-metrowych. Poza tym organizowano często zawody w narciarstwie biegowym i zjazdowym, a w Oliwie był fantastyczny tor saneczkowy.

Wracamy do kroniki - są w niej wyniki zawodów seniorów i juniorów rozegranych na mistrzostwach CRZZ. Stara kronika kończy się artykułem o tym, że narciarze gdańskich Budowlanych byli najlepsi, a w biegu juniorek na 5 km Maria Ćwierz i Janina Bianga zostały najlepszymi biegaczkami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Skoki narciarskie nad morzem. Gdy saperzy pomagali w budowie sopockiej krokwi - Dziennik Bałtycki

Wróć na police.naszemiasto.pl Nasze Miasto